środa, 17 grudnia 2014

"Stowarzyszenie Wędrujący Dżinsów" Ann Breashares

tytuł: "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów"
autor: Ann Brashares
liczba stron: 263

To opowieść o przyjaźni, inicjacji, szczęściu i trudnych doświadczeniach. Carmen kupuje w ciucharni parę znoszonych, wypłowiałych dżinów. Wieczorem, kiedy cztery przyjaciółki żegnają się przed wyjazdem na wakacje, Carmen chce je wyrzucić, ale Tibby, Lena i Bridget przymierzają po kolei spodnie i stwierdzają, że mimo różnic budowy, każda wygląda w nich fantastycznie. Postanawiają założyć Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów i co tydzień przesyłać sobie spodnie przez całe wakacje - jak się okaże, najbardziej niezwykły i odkrywczy okres w ich życiu.

Od razu powiem, że nie przepadam za tego typu literaturą. Sięgnęłam po tą książkę tylko dlatego, że dostałam ją już jakieś półtora roku temu i zalegała na półce. Myślałam, że "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" będzie naiwne i schematyczne. Czy miałam racje? Zobaczcie sami...

W książce mamy paczkę czterech dziewczyn, które różnią się od siebie tak bardzo, że nie mam bladego pojęcia jak one właściwie zostały przyjaciółkami. Podobno przeciwieństwa się przyciągają... Dziewczyny są dość dziwne, popadające ze skrajności w skrajność. Jedyną z nich którą polubiłam była Tibby, lekko zdziwaczała, jako jedyna nie przejmująca się swoim wyglądem i potrafiąca się przyznać się do swojego błędu (co bardzo lubię w postaciach książkowych). Była to swego rodzaju artystyczna dusza z umiłowaniem do filmów. Jeżeli chodzi o resztę to jakoś znosiłam Lenę, która była bardzo introwertyczna i zamknięta w sobie, natomiast Bridget i Carmen tak mnie irytowały, że wolałabym o nich nie pisać.

Sama akcja na początku wydawała mi się tak głupia, że aż  śmieszna. Carmen kupuje używane dżinsy, właściwie tylko po to, aby coś kupić, po czym zamierza je wyrzucić. Dziewczyny jednak przymierzają je, stwierdzają, że wszystkie wyglądają w nich świetnie i uważają, że spodnie na pewno są magiczne. Zakładają Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów, spisują regulamin i postanawiają wysyłać sobie dżinsy przez całe lato. Nie mówiłam jeszcze o tym, że jest to pierwsze lato, jakie spędzają osobno...
"Ale Boże (przepraszam Boże!), kto pamięta o modlitwach, kiedy wszystko jest w porządku? Dobrzy ludzie, oto kto. A ona do niech nie należała."

Po części w książce mamy problemy typu: poderwać, go czy nie poderwać, co muszę przyznać faktycznie nie jest zbyt ambitne. Jednak akcja się rozkręca, a pod koniec już książka jest naprawdę niezła. Bardzo spodobała mi się część Tibby, z której można wyciągnąć morał, którego się po tej książce nie spodziewałam.

Ciekawe było też to, że książka jest napisana z perspektyw czterech dziewczyn, bo myślę, że jeżeli mówiła by o tym tylko jedna z nich to raczej nie doszłabym do końca. (Chyba, że byłaby to Tibby, ,którą naprawdę polubiłam.)
 "Może w istocie nie liczy się fakt, czy jesteś sławną pięknością, czy też rozpaczliwie szarą myszką. (...) Może trzeba po prostu żyć. Nic więcej"
Jest mi smutno, że musiałam wykropkować ten fragment, ale byłby to za duży spoiler. :(

Jednak po mimo to, że, jak już pisałam, nie lubię tego typu literatury, książka naprawdę mnie wciągnęła. Czyta się ją bardzo szybko i miło, chociaż niekiedy zachowanie niektórych bohaterek (Carmen i Bridget) bardzo mnie irytowało.  Ukazały się już następne części tej serii i prawdopodobnie się z nimi zapoznam. Część drugą "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów ~rok później~" już przeczytałam i niedługo pokarze się recenzja.






1 komentarz:

  1. Ta książka nigdy mnie nie zachęcała, mimo że wszyscy o niej mówili. Ja również nie przepadam za tym typem literatury, ale skoro Ciebie wciągnęła, to może warto dać jej szansę... :)

    Pozdrawiam,
    Alpaka

    OdpowiedzUsuń