tytuł: "Gra Endera"
autor: Orson Scott Card
liczba stron: 325
Muszę przyznać, że nie przepadałam za science fiction. To pewnie przez książkę "Dzień tryfidów", którą ostatnio przeczytała. Nie chodzi o to, że była zła, nie, była po prostu nudna i donikąd nie zmierzająca. Myślałam, że właśnie takie jest science fiction. Tak, użyłam czasu przeszłego. Myślałam tak, aż do czasu, kiedy przeczytałam "Grę Endera"
Wobec śmiertelnego zagrożenia nadciągającego z kosmosu Ziemia przygotowuje swoją broń ostatniej nadziei. Jest nią chłopiec, w którym odkryto zalążki niezwykłego geniuszu wojskowego. Czas nagli, a przyszłość dwóch cywilizacji spoczywa w rękach dziecka...
W Enderze odkryto potencjał, by w przyszłości zostać niezwykłym dowódcą,
który uratuje ludzi przed atakiem niebezpieczeństwa z kosmosu. Zarówno w
jego bracie Peterze, jak i siostrze Valentine też to odkryto. Jednak
oni nie przeszli testów. Nie nadawali się. Z Enderem jest jednak
inaczej. Od razu widać, że jest wyjątkowy.
Tym, co najbardziej zdziwiło mnie w "Grze Endera" jest wiek bohaterów.
Czy w jakiejkolwiek innej książce czytaliście o sześciolatku, który ma
wygrać walkę z kosmitami? O dwunastolatku, który chce zapanować nad
światem? O dziesięciolatce, która wywołuje polityczne zamieszanie? Ja
nie. A jeżeli już to byli to tego rodzaju bohaterowie w bajkach, w
których nikt nie wież, a oni potem, nikt nie wie jakim cudem ratują
świat. Tutaj jednak jest inaczej. Wszyscy ludzie wierzą, że ich nadzieją
jest sześciolatek. Czy tylko mi to wydaje się chore? To właśnie przez
to Ender czuje na sobie tak ogromną presję. Właśnie dlatego ta książka
wydała mi się taka smutna. Ender od zawsze był izolowany, od zawsze
przed kimś uciekał. Najpierw przed starszym bratem, potem przed
chłopakami ze szkoły. Zawsze, gdy już poukłada sobie życie, coś musi się
zepsuć. Pod tym względem trochę przypomina mi Harrego Pottera z książek
pani Rowling, jednak w porównaniu do Endera, Harry miał cudowne
dzieciństwo...
Ponieważ jest to książka science fiction, nie czyta się ją bardzo szybko
czy łatwo, jednak język Orsona Carda nie należy też do
najtrudniejszych. Bardzo podoba mi się sposób w jaki napisana jest
książka. Na początku rozdziału mamy dialog między dwoma osobami, i
dopiero potem przechodzimy do normalnej, trzecioosobowej, narracji. Nie
wiemy na początku kto z kim rozmawia i wyjaśnia nam się to dopiero
później. Jest to następna, rzecz, która podoba mi się w tej książce.
Tajemnice. Tak, dużo tajemnic, a im więcej tym lepiej.:)
W książce jest dużo bohaterów, których można polubić, na przykład: Alai
(który jest naprawdę super i którego lubię najbardziej), Groszek, czy
Valentine. Jak już pisałam, najbardziej zdziwił mnie wiek bohaterów.
Valentine, na przykład, wyobrażałam dobie jako szesnastolatkę, a tu się
nagle okazuje, że jest młodsza ode mnie. Główny bohater, Ender jest
postacią ciekawą. Jest bardzo inteligentny i odważny, jednak nie da się
powiedzieć, czy jest raczej dobry, czy zły. Na pewno się stara, jednak
nie jest postacią, którą można łatwo "rozgryźć".
"Grę Endera" polecam wszystkim, głównie miłośnikom science fiction, ale
nie tylko. Jest niezwykle interesująca, wciągająca i poruszająca.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz