wtorek, 7 lipca 2015

Podsumowanie czerwca + stosik

Podsumowanie

Jeżeli chodzi o czerwiec, to początek miesiąca był dość pracowity (wszystkie poprawy, prace do oddania i tak dalej) jednak już od połowy, po wystawieniu ocen mogłam w spokoju poświęcić więcej niż zwykle czasu na czytanie. W czerwcu przeczytałam 5 książek:

1. Harry Potter i Insygnia Śmierci - J.K. Rowling
2. Bitwa w labiryncie - Rick Riordan
3. Niezłomni - C.J Daugherty
4. Mechaniczny anioł - Cassandra Clare
5. Stowarzyszenie wędrujących dżinsów: trzecie lato - Ann Brashares

Najlepsza książka - Harry Potter i Insygnia Śmierci -Wspaniałe zakończenie przygód Harry'ego Potter'a. Na początku nieco ciężko mi się było w nią wbić, ale już potem, gdy akcja się rozwinęła nie mogłam się oderwać od lektury. Muszę w końcu nadrobić wszystkie recenzje książek z tej serii. 

Najgorsza książka - Stowarzyszenie wędrujących dżinsów: trzecie lato - W zasadzie nie oczekiwałam za wiele od tej pozycji. Miała po prostu być lekka i wprowadzić mnie w wakacyjny nastrój. Po części spełniła swoje zadanie, jednak bohaterki tego cyku zaczęły mnie już tak denerwować, że nie wiem, czy przeczytam ostatnią część.

I to by było na tyle jeżeli chodzi o podsumowanie czerwca, a teraz... zapraszam do stosiku!

Stosik


 W maju i czerwcu moją biblioteczkę zasiliło 29 nowych książek. Biorąc pod uwagę, że to okropnie dużo, musiałam podzielić ten stosik na cztery części.


Pierwsza część to książki, które dostałam głównie na urodziny, ale nie tylko. Moje urodzinowe prezenty to: Księga portali, 19 razy Katherine, Hera, moja miłość, Lot komety, Zniszcz ten dziennik wszędzie oraz Moje anioły. Poza tym mamy w tym stosiku Blask fantasyczny, który jest spóźnionym prezentem świątecznym, a także Blondynkę na językach - francuski, czyli prezent od rodziców na imieniny.





Następne książki to zdobycze z Targów Książki w Warszawie. Mamy tutaj: Pałac północy, Wielki błękit, Ostatniego smokobójce, Czas żniw, Następczynię, Oskara i panią Różę ( z podpisem autora!) oraz Bitwę w labiryncie




 















A to zebrane również na targach podpisy od Erica- Emmanuela Schmitta i Johna Flanagana. W kolejkach stało się prawie, że latami, ale było warto.








Następny stos to książki kupione głównie w tanich księgarniach: Córka dymu i kości, Obietnica raju, Czerwone jak krew, a także na promocjach: Stowarzyszenie wędrujących dżinsów: trzecie lato. Dalej mamy książki, których po prosu nie mogłam nie kupić i nie przeczytać, czyli: Niezłomni i Mechaniczny anioł. 


Dalej mamy książki, które kupiłam sobie w księgarni internetowej, jako prezent z okazji zakończenia roku. Są to: Zabić drozda, Eleonora i Park, Mechaniczny książę, Mechaniczna księżniczka. Miasto upadłych aniołów, Miasto zagubionych dusz. Ostatni olimpijczyk i Córka czarownic.

Jakoś tak się złożyło, że te miesiące były wyjątkowo owocne w nowe książki. Już nie mogę się doczekać, kiedy to wszystko przeczytam. Jeżeli czytaliście, którąś z tych książek i chcecie mi ją polecić, to koniecznie napiszcie o tym w komentarzu pod spodem.;))

sobota, 20 czerwca 2015

Czerwona królowa - Victoria Aveyard

Hej, wiem, że strasznie dawno mnie tu nie było. Mogę to zwalić na szkołę, brak czasu lub po prostu na własne lenistwo. Mam nadzieję, że od teraz uda mi się publikować posty częściej i bardzo was przepraszam za tak długą przerwę. A teraz... przechodzimy do recenzji!

tytuł: Czerwona królowa
autor: Victoria Aveyard
liczba stron: 488
moja ocena: 6/10


Czy jest tu ktoś, kto nie słyszał o Czerwonej królowej? Ogromna promocja jeszcze przed premierą książki przyczyniła się do tego, że zajęła ona na mojej (i chyba innych też) liście must have czołowe miejsce. Ciekawy opis, ładna okładka, ogromny szum na zagranicznym booktub'ie to wszystko przyczyniło się do tego, że miałam co do tej książki bardzo duże oczekiwania. Chyba trochę za duże....

Norta to państwo, w którym społeczeństwo jest podzielone na ludzi o dwóch kolorach krwi, czerwonym i srebrnym.  Cała władza jest tak naprawdę zebrana w rękach srebrnych. Są oni prawie niezwyciężeni, mają super moce i ..., ach tak panują nad czerwonymi. Czerwoni natomiast to zwykła siła robocza, przeciętni zjadacze chleba, których życie jest guzik warte.
Właśnie w takim społeczeństwie żyje Mare. Dziewczyna, która wszystkim wydaję się być zwykłą czerwoną, która dobra jest tylko w kradzieżach, jednak tak naprawdę okazuje się być kimś więcej...

Czerwona królowa porównywana jest chyba ze wszystkimi książkami młodzieżowymi. Igrzyska śmierci, Niezgodna, Szklany tron, Rywalki... Jedni mówią, że to dobrze ponieważ książka ta ma coś dla każdego. Ja jednak sądzę, że przez te podobieństwa Czerwona królowa jest strasznie schematyczna i poniekąd przewidywalna. Mamy tu dziewczynę, która wywodzi się z samego dołu drabiny społecznej. Zostaje przeniesiona do innego środowiska. Okazuję się, że jest kimś więcej niż inni przypuszczali. Musi grać, aby nic jej się nie stało. Jest dwór, toczący między sobą intrygi, "każdy może zdradzić każdego". Są dwaj przystojni książęta. (nienawidzę trójkątów miłosnych). Zauważacie coś? Tak! To wszystko już było!

Plusem książki jest na pewno jej główna bohaterka, Mare, która może i jest trochę naiwna, ale i tak ją polubiłam. Nie denerwuje czytelnika, nie zasypuje swoimi problemami sercowymi, po prostu nie przeszkadza. Ale, co najważniejsze myśli, co rzadko zdarza się typowym bohaterką serii młodzieżowych. Jeżeli chodzi o pozostałych bohaterów, głownie o Cala i Mavena, to nie jest już tak dobrze. Nie za bardzo ich polubiłam, przez większość książki działali mi na nerwy i w ogóle nie wiedziałam za co Mare tak ich polubiła. Następną rzeczą, która mi się nie podobała, to to, że poza głównymi bohaterami, każda postać musi być czarna albo biała. Dobra albo zła. Królowa jest zła, Evangeline jest zła, prawie wszyscy srebrni są źli. A rodzina, przyjaciele, znajomi Mare dobrzy. Brakowało mi tu postaci szarych, o których nie wiedziałabym co sądzić.

Mimo tych wszystkich wad książkę czyta się naprawdę szybko i można się w nią wciągnąć. Akcja jest szybka, a niektórych zwrotów akcji nie da się przewidzieć. Książka ta jest po prostu zwykłym czaso umilaczem, który nie jest zbyt ambitny, jednak nadaje się idealnie do "zabijania" czasu. 

Mimo, że książka nie była najlepsza, to prawdopodobnie sięgnę po następne części, ponieważ Czerwona królowa ma ogromny potencjał, który w pierwszej części po prostu nie został rozwinięty.
Polecam osobą, które mają ochotę sięgnąć po coś lekkiego i niewymagającego, jednak mnie osobiście lektura nie zachwyciła.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Kolor Magii - Terry Pratchett

tytuł: Kolor magii
autor: Terry Pratchett
liczba stron: 203
seria: Świat dysku (tom 1)
moja ocena: 8/10

Nie za bardzo wiem, czy pisanie tej recenzji jest potrzebne. Pratchett'a już chyba każdy zna i ma o nim wyrobioną opinię. Jednak stwierdziłam, że moja opinia może się przydać osobą takim jak ja, którzy od dłuższego czasu chcieliby się zabrać za Świat dysku, ale nie za bardzo wiedzą jak. Z tego co przeczytałam nie poleca się zaczynania od Koloru magi, szczególnie jeżeli nie przepada się za fantastyką, bo można się tym zrazić do twórczości autora. Ja jednak fantastykę uwielbiam, a do Pratchett'a bynajmniej się nie zraziłam.

Świat dysku stoi na czterech słoniach, które z kolei stoją na gigantycznym żółwiu A'Tuin'ie. Naukowcy jeszcze nie zbadali tego, gdzie owy żółw podróżuje, mimo, że są właśnie w trakcie badań i sądzą, że ta wiedza może mieć kluczowe znacznie dla przyszłości całego świata dysku.

Właśnie w takim świecie żyje Rincewind, który magiem jest tylko czysto teoretycznie. Zna tylko jedno zaklęcie i w przeciwieństwie do licznie występujących na dysku bohaterów jest okropnie tchórzliwy. Poza tym ma OGROMNEGO pecha i przez liczne przeciwności losu prześlizguje się tylko dzięki sprytowi. Jednak mimo wszystko bardzo go polubiłam. Całkowitym przeciwieństwem Rincewind'a jest Dwukwiat, pierwszy w świecie dysku turysta. Bohater jest naiwny, pozytywnie myślący i niekiedy przypominał mi trochę Kubusia Puchatka.:)

Ten duet nie ma sobie równych i przez wrodzony pech Rincewind'a i lekkomyślność Dwukwiata dość często "pakują się" w zarówno śmieszne i groźne sytuacje przemierzając płaski świat. Bogowie, smoki, a nawet sam Śmierć (tak, ŚMIERĆ) , nikt nie jest ich w stanie powstrzymać.

O tym, o czym wszyscy mówią jeżeli chodzi o książki Pratchett'a jest niepowtarzalny humor. I mimo, że boję się, że nie wszystko zrozumiałam, to książka wydała mi się bardzo zabawna i jedyna w swoim rodzaju. Autor ma zupełnie odmienne spojrzenie na fantastykę.

Jedynym minusem książki jest chaos panujący zarówno w treści jak i na okładce (muszę przyznać, że mi okładki książek Pratchet'ta nie za bardzo się podobają). Autor dość często "skacze" między miejscami akcji przez co trudno jest się połapać.

Mimo tej wady książka naprawdę bardzo mi się podobała, a po kontynuację na pewno sięgnę. Polecam, szczególnie wielbicielom fantastyki.;)

czwartek, 19 marca 2015

"Harry Potter" (tomy 1-3) J.K. Rowling

tytuły: 1."Harry Potter i Kamień Filozoficzny"
            2."Harry Potter i Komnata Tajemnic"
            3."Harry Potter i Więzień Azkabanu"
autor: J.K. Rowling
liczba stron: 1. 325
                      2. 363
                      3. 455
seria: "Harry Potter" (tomy 1-3)
moje oceny: 1. 7/10
                     2. 8/10
                     3.8/10

Czy jest ktoś kto nigdy nie czytał, nie oglądał, albo przynajmniej nie słyszał o Harrym Potterze? Ja przynajmniej takiej osoby nie znam.  Seria napisana przez panią Rowling stała się popularna zarówno u dzieci, młodzieży, jak i wśród dorosłych. Jest tak ze względu na to, że wraz z biegiem opowieści nasz bohater i jego przyjaciele dorastają przez co kolejne książki są pisane z myślą o coraz to starszych czytelnikach. I dzisiaj napiszę o trzech pierwszych częściach "Harre'go Pottera", które są kierowane do najmłodszych czytelników, do dzieci. Dla wielu ludzi są to książki, które najlepiej kojarzą się z dzieciństwem. Z radością przyznaję, że sama należę do tej grupy. Wciąż pamiętam jak bałam się zasnąć z obawy przed bazyliszkami i dementorami i jak razem z koleżankami planowałam ucieczki z przedszkola do Hogwartu. Marzenia prysły, kiedy w dniu 11 urodzin nie przyszedł do mnie olbrzym z wielką brodą i nie powiedział mi, że jestem czarodziejem. Chyba jednak jestem mugolem...


Książki opowiadają o młodym czarodzieju, Harry'm Potterze, który trafia do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie i tam razem, ze swoimi nieodłącznymi przyjaciółmi, Ronem Weasley'em i Hermioną Granger przeżywają różne przygody.To naprawdę ogromny skrót tej książki, ale boję się, że coś zaspoileruje.:)

Jeżeli chodzi o pierwszą część książki to jest to bardzo dobre wprowadzenie w świat magii. Jest to książka bardziej dla młodszych osób (bardzo podobała się mojej sześcioletniej siostrze) jednak myślę, że jest w stanie zaciekawić każdego czytelnika.

To co mi się podoba w książkach o Harrym Potterze, to to, że z książki na książkę są one coraz lepsze. Nie mamy tutaj czegoś co jest na przykład w "Wybranych", czy "Niezgodnej", że pierwsza część jest najlepsza, a potem idą one w dół. W Harry'm Potterze każda następna część jest lepsza od poprzedniej. Lepsza po pierwsze pod względem stylu pisania. W pierwszej części warsztat autorki nie zachwyca, a tym co najbardziej mi przeszkadzało było wielokrotne powtórzenia słowa "gapić się". Jednak wiem, że jest to książka pisana do dzieci, a sądzę, że młodszym czytelnikom takie raczej przeszkadzać nie będą.;) Jednak z części na część widać ogromną poprawę i trzecią już czyta się naprawdę bardzo przyjemnie.

Która część najbardziej mi się podobała? Sądzę, że trzecia. Jak już pisałam jej język jest najlepszy, ale chodzi też o to, że trzecia jest z tych części najdłuższa i dlatego autorka miała szanse rozwinąć niektóre wątki. Poza tym dzieje się tak przez postać profesora Lupina (nauczyciela obrony przed czarną magią w trzeciej części), który na razie jest moją ulubioną postacią z książek o Harry'm, jak i za sprawą postaci dementorów, przez których jako mała dziewczyna nie mogłam zasnąć, jednak teraz stworzenia te wydają mi się bardzo interesujące.

Jeżeli chodzi o bohaterów to mamy ich w tych książkach mnóstwo i każdy z nich ma zupełnie różny charakter (może poza Fredem i Georgem, których bardzo trudno rozróżnić). I mimo, że w pierwszej części niektórzy z nich wydawali mi się lekko papierowi, to już w następnych częściach naprawdę się rozwinęli. Jak już pisałam moją ulubioną postacią był profesor Lupin, bo jest to bohater niejednoznaczny, który ma swoje tajemnice, ale jednocześnie jest bardzo miłą i pogodną postacią, która szybko zjednała sobie zarówno resztę bohaterów, jak i czytelników. Mówiąc o ulubionych postaciach nie wolno zapomnieć o Fredzie i Georgu, bliźniakach, których polubi chyba każdy czytelnik. Jeżeli chodzi o głównego bohatera, Harry'ego, to nie należy on do moich ulubionych postaci, jednak nie przeszkadza mi za bardzo. Polubiłam w nim to, że wszystkim dzieli się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi i, że bez problemu przyjmuje ich pomoc, z czym kłopoty ma wiele bohaterek książek młodzieżowych.

Książki o Harry'm Potterze są naprawdę warte przeczytania i sądzę, że każdy, zarówno dziecko, nastolatek, jak i dorosły polubi ich magiczny klimat. Jak najbardziej polecam!

Pisząc tą recenzję miałam mały problem z odmianą niektórych imion i nazwisk, więc przepraszam, jeżeli w którymś się pomyliłam.

środa, 11 marca 2015

Papierowe miasta - John Green

tytuł: Papierowe miasta
autor: John Green
liczba stron: 397
moja ocena: 8/10

Quentin Jacobsen nie należy do osób znanych, czy też lubianych w szkole. Jednak nie za bardzo mu to przeszkadza. Jest beznadziejnie zakochany w swojej koleżance - Margo Roth Spiegelman, najpopularniejszej, najbardziej lubianej, najbardziej zwariowanej (w dobrym znaczeniu) i według Quentina najpiękniejszej dziewczynie w szkole. Gdy byli mali przyjaźnili się, jednak potem przeżyli razem coś strasznego i w ten sposób ich drogi się rozeszły. Jednak, gdy pewnej nocy Margo wpada do pokoju Quentina i informuje go, że mają do załatwienia parę spraw, wszystko się zmienia.

" Obowiązujące zasady użycia wielkich liter są okropnie krzywdzące wobec wyrazów w środku zdania."
 Moim zdaniem jest to najlepsza książka Johna Greena jaką do tej pory przeczytałam. Serio, mam ochotę krzyczeć do wszystkich ludzi, którzy tak się zachwycają "Gwiazd naszych wina": Przeczytajcie "Papierowe miasta"!!!!!! Ale tak już na poważnie, to naprawdę przeczytajcie. Bo warto.

To co najbardziej podobało mi się w tej książce, to tak typowy dla Greena humor. Czytając to praktycznie przez cały czas uśmiechałam się do siebie, a w co śmieszniejszych momentach musiałam tłumić śmiech. Chodzi jednocześnie o zabawne sytuacje w których nie dało się nie uśmiechać, jak i o teksty bohaterów, które bynajmniej nie były suche. Ok, może czasami lekko głupie. Ale tylko czasami...
"- Ostatnim rzem, kiedy ja tak się bałem - mówi Radar - musiałem de facto stanąć twarzą w twarz z Czarnym Panem, żeby uczynić świat bezpiecznym miejscem dla czarodziejów."

Jeżeli chodzi o postacie to ze smutkiem muszę przyznać, że otrzymałam tu drugie "Szukając Alaski". Postacie mogłyby zachwycić swoją oryginalnością i dopracowaniem, gdyby była to moja pierwsza książka Johna Greena. Ale nie jest. I mimo, że bardzo polubiłam Q (Quentina), za to, że był zabawny, miły i że bynajmniej nie był bohaterem papierowym (w stosunku  do tej książki to określenia nabiera drugiego znaczenia;)) to aż za bardzo przypominał mi on Milesa. Margo swoją przebojowością, sposobem w jaki działała na innych, zabawnymi, dziwnymi i mądrymi jednocześnie tekstami oraz tym dobrym rodzajem szaleństwa była podobna do Alaski. Radara i Bena - dwóch strasznie zabawnych i na swój sposób inteligentnie idiotycznych (tak, da się tak) przyjaciół Q mogę porównać do Pułkownika i Takumiego, Isaaka z "Gwiazd naszych wina" lub do JP z " W śnieżną noc". I mimo, że naprawdę lubię te postacie, to owe podobieństwo naprawdę czasem mnie irytowało.

Jednak sama historia tylko na samym początku przypomina wyżej wspomnianą książkę, a potem idzie już w zupełnie innym kierunku. Mamy tu jak zwykle u Greena motyw podróży jednocześnie podróży w sensie dosłownym ( jak ją sobie przypominam to aż śmiać mi się chce ), jak i metaforycznej podróży i o odnajdywaniu samego siebie. Bo o tym właśnie jest ta książka. O nieśmiałym chłopaku, który starając się dowidzieć jak najwięcej o swojej wymarzonej dziewczynie tak naprawdę odkrywa samego siebie.
"Tak trudno jest odejść - dopóki się nie odejdzie. A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem."
 Ostatnią rzeczą, o której często się mówi w związku z książkami tego autora, to to, że są one wyidealizowane. Bo przecież jacy nastolatkowie zastanawiają się i mówią otwarcie o filozoficznych problemach? No cóż, może i te książki są wyidealizowane, ale tak szczerze mówiąc to podoba mi się to, bo gdyby tego nie było, to ta książka mogłaby być kleinym nudnym i bezwartościowym czytadłem. A tak nie jest.

Jak najbardziej polecam.

środa, 4 marca 2015

"Jedyna" Kiera Cass


 tytuł: "Jedyna"
autor: Kiera Cass
liczba stron: 334
seria: "Selekcja" (tom 3)

O cyklu pani Cass różne są opinie i  dużo można o nim powiedzieć. Sądzę, że najprawdziwszym stwierdzeniem będzie to, że mimo, że jest wręcz do bólu przewidywalny, to i tak nie można się od niego oderwać tak długo, aż nie przeczyta się całości.

Po beznadziejnej "Elicie" miałam dwie opcje.  Mogłam albo zakończyć czytanie i starać się o tej serii zapomnieć albo jak najszybciej sięgnąć po kontynuacje mając nadzieję, że poprawię sobie tym zdanie o twórczości Kiery Cass. Jak już mogliście się zorientować wybrałam tę drugą opcję. I jak "Jedyna"?

Kiedy w zamku pozostają już tylko cztery dziewczęta Ami spostrzega, że rywalizacja stała się naprawdę zacięta. Mimo, że ona jest już pewna co do swoich uczuć do Maxona, nareszcie, on jeszcze chyba pewny nie jest. I zabawa, którą przez całą powieść toczą bohaterowie rozpoczyna się od nowa, bo ilekroć ta dwójka się do siebie zbliży dzieję się coś, co ich rozdziela. To naprawdę potrafi człowieka zirytować, bo myślę, że gdyby czegoś takiego nie było "Rywalki" mogłyby mieć jeden, może dwa tomy. Nie więcej.

Jednak w "Jedynej" jest coś więcej niż w dwóch poprzednich seriach "Selekcji". Po pierwsze jest to co zaintrygowało mnie ( i myślę, że też większość osób ) już w pierwszej części, a w drugiej zostało prawie całkowicie pominięte. Wątek rebeliantów! Nareszcie coś się dzieje. Poznajemy ich zamiary, mamy strzelaniny i wiele innych. Właśnie na to czekałam. Nie jest co prawda tak dobrze jak miałam nadzieję, bo takich momentów nie ma zbyt dużo, ale nie ma co narzekać

Jeżeli chodzi o bohaterów, to Ami już nie jest aż taka denerwująca jak w drugiej części. Mimo, że wciąż trudno ją wytrzymać to jakoś już daję radę. Możecie być ze mnie dumni.  O Aspenie i Maxonie wolałabym raczej nie pisać. Oboje wydają mi się tacy bezbarwni i papierowi.

Jeżeli chodzi o zakończenie, to nie jest ono jakoś szczególnie odkrywcze, ale szczerze mówiąc niczego szczególnie odkrywczego się tu nie spodziewałam. Każdy chyba wie jak to się skończy. Nawet ten, kto serii nie czytał. Jednak pomiędzy początkiem książki, a bajkowym zakończeniem, dzieje się parę nieoczekiwanych rzeczy, które naprawdę działają na korzyść całej historii.

Ogólnie "Jedyna" nie jest złą książką. Jako ostatnia część "Selekcji" jest naprawdę fajna. Ciekawa i wciągająca. Polecam ją przeczytać osobą, które mają już pozostałe części za sobą. Jest naprawdę dużo lepsza od "Elity". Jeżeli jednak chodzi o całą serię, to nie jest jakaś mega odkrywcza, ani nic w tym stylu, jednak czyta się ją całkiem miło i lekko.

moja ocena: 6/10

sobota, 28 lutego 2015

"Korona w mroku" Sarah J. Maas

tytuł: "Korona w mroku"
autor: Sarah J. Maas
liczba stron: 492
seria: Szklany tron (tom 2)

UWAGA
W recenzji mogą pojawić się spoilery pierwszej części.

Po zdobyciu tytułu Królewskiej Obrończyni Celaena wiedzie spokojne i wygodne życie. Mieszka w pałacu w otoczeniu przyjaciół, ma do dyspozycji służącą, za wypełnianie zobowiązań wobec króla dostaje godziwą zapłatę, dzięki której może sobie pozwolić na małe kobiece słabostki. Wszystko jak w bajce, jest tylko małe "ale"... Tytuł zobowiązuje. Celaena Sardothien nie tylko ochrania dygnitarzy na okolicznościowych ucztach i balach, ale też wypełnia powierzane przez króla tajne misje, w których musi wykazać się sprytem i umiejętnościami Milczącego Zabójcy. O zdradę i udział w tajnym spisku tym razem zostaje oskarżony dawny znajomy z Twierdzy Zabójców Archer Finn. Czy mężczyzna obdarzony niezwykłą umiejętnością uwodzenia każdej spotkanej kobiety naprawdę uczestniczy w zmowie mającej na celu obalenie monarchy Adarlanu? Tymczasem Oko Eleny wiszące na szyi zabójczyni rozbłyska coraz częściej, co wróży kłopoty...

Następna część genialnego "Szklanego tronu". I tutaj "Koronę w mroku" czeka trudne zadanie. Bo czy drugiej części uda się dorównać poziomu pierwszej? Zdecydowanie tak! Szerze mówiąc nie jestem w stanie powiedzieć, która część podobała mi się bardziej. W pierwszym tomie bardzo zaciekawił mnie motyw walki o tytuł Królewskiego Obrońcy, jednak druga część ma jeden ogromy plus. Akcja rozwija się w strasznie szybkim tempie, chociaż nie wiem, czy mogę tu mówić o rozwijaniu, gdy wkraczamy w nią praktycznie od pierwszej strony książki.

W tej części jest zdecydowanie więcej.... wszystkiego! Więcej akcji, przez co książkę czyta się szybciej. Więcej tajemnic, przez co jest znacznie ciekawsza. Więcej wątku romantycznego, co bynajmniej nie przeszkadza w czytaniu;) I wreszcie więcej magii, a im więcej magii tym lepiej. Rozwinięcie tego wątku bardzo mnie zainteresowało, ponieważ w pierwszej części magii jest niewiele i pojawia się dopiero na końcu książki.

Mamy tutaj rozwinięcie nie tylko wątku magicznego, ale także wielu innych. "Korona w mroku" daje odpowiedzi na wiele pytań, które prawdopodobnie zadawała sobie większość czytelników (na przykład ja;)) po przeczytaniu "Szklanego tronu". W tej części możemy dowiedzieć się na przykład co księżniczka Nehemia robi w pałacu, oraz jak była przeszłość władcy państwa. Możemy się też dowiedzieć trochę więcej o Zabójczyni Adarlanu, którą po przeczytaniu tej części naprawdę udało mi się polubić. Jednak razem z odpowiedziami przychodzą też nowe pytania, z którymi jak na razie muszę pozostać, bo do wydania trzeciej części jeszcze trochę czasu zostało.

"Koronę w mroku" polecamy wszystkim fanom fantastyki, bo seria jest naprawdę godna uwagi.;)

moja ocena: 10/10